Dzień dobry! :)
Jak nie polubiłam się z kremem matującym So Pretty, który zniechęcił mnie do tej serii, tak zakochałam się w orzechowo-morelowym peelingu. Mogę potwierdzić, że wszystkie obietnice wypisane na opakowaniu nie są słowami rzuconymi na wiatr.
Zaczynając od opakowania - opinie na jego temat są podzielone. Dla jednych design jest tandetny, dla drugich słodki i uroczy. Ja zdecydowanie należę do tej drugiej grupy. Błyszczące serduszka i kolor różowy zdecydowanie przykuwają mój wzrok, aczkolwiek nie zauważyłam tego peelingu na półce sklepowej, a wygrałam go w rozdaniu, co sprawiło, że w ogóle miałam okazję poznać tak świetny produkt. Na zdjęciu zobaczcie jak prezentuje się opis i jakie są obietnice producenta. Przy okazji możecie zerknąć na skład peelingu.
Pojemność tej miękkiej, zamykanej na klik tubki to 75 ml. Jest to mój pierwszy "pełnowartościowy" peeling, ponieważ do tej pory wybierałam saszetki. Tubka to fajne, higieniczne rozwiązanie, choć mogłyby również powstać mniejsze saszetki, aby każdy mógł wypróbować go na sobie, nie ponosząc większych kosztów. No ale już wystarczy o opakowaniu - czas powiedzieć coś na temat działania. Peelingu zawsze używam na wcześniej oczyszczoną żelem skórę, mimo że producent nie pisze nic na ten temat. Niewielką ilość produktu nakładam na twarz i masuję przez kilka minut. Jest to baaardzo przyjemna czynność, między innymi ze względu na super, owocowy zapach. Konsystencja jest żelowa i dość gęsta.
Drobinki zawarte w peelingu są malutkie, ale dobrze wyczuwalne i nie rozpuszczają się pod wpływem wody (zdarzało mi się to przy kilku innych produktach). Są one dość ostre, przez co produkt należy do mocnych zdzieraków. Ja mam cerę podatną na podrażnienia, ale tutaj nic takiego nie wystąpiło. Peeling świetnie złuszcza - dzięki niemu pozbywam się suchych skórek, które nieraz mi towarzyszą. Moja skóra po jego użyciu jest idealnie gładka, miękka. Zaskórniki nie są do końca usunięte, bo z moimi bardzo opornymi chyba nic sobie nie poradzi, ale z pewnością są one mniej widoczne.
Mogę szczerze polecić każdemu ten peeling, zwłaszcza posiadaczkom cery tłustej i trądzikowej (podobno peelingi ziarniste źle wpływają na taką skórę). Mi nie robi żadnej krzywdy, a wręcz pomaga. Nie wiem jak z jego dostępnością, ale będę musiała się rozejrzeć, bo już niedługo mi się skończy, a wrócę do niego na 100% :)
Straszliwie mnie kusi i chętnie po niego sięgnę gdy będę szukała jakiegoś zdzieraka : )
OdpowiedzUsuńPragnę go już od dawna! :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;)
muszę po niego sięgąc
OdpowiedzUsuńNigdy go nie miałam. Jak kiedyś spotkam to chętnie wypróbuję :)
OdpowiedzUsuńja miałam podstawową wersję tylko morelową, fajny peeling, zapach dziwny
OdpowiedzUsuńNie spotkałam go nigdy ale jak tylko zobaczę to myślę, że wypróbuję :)
OdpowiedzUsuńNie przepadam za ta marka ale bym chętnie wypróbowała ;)
OdpowiedzUsuńWygląda interesująco :D Sama używałam tego o zapachu malinowo jogurtowym i byłam zachwycona! Może skuszę się również na ten :)
OdpowiedzUsuńZapraszam do obejrzenia mojego bloga:
www.xinoue.blogspot.com
Chętnie go wypróbuję gdy znów wrócę do peelingów mechanicznych :) a opakowanie jest słodkie chociaż nieprzesadzone ;)
OdpowiedzUsuńhyym całkiem ciekawy chyba go wypróbuję :D
OdpowiedzUsuńZAPRASZAM DO UDZIAŁU!! :)
http://inszaworld.blogspot.com/2014/09/konkurs-jesienny.html
Mój ulubiony :)
OdpowiedzUsuńPodoba mi się zapach tego peelingu. :-)
OdpowiedzUsuń