Witajcie ♥
Około dwa tygodnie temu coś dziwnego zaczęło się dziać na mojej twarzy. Pewnego dnia obudziłam się z napuchniętym prawym okiem, które bardzo mnie bolało i ledwo mogłam je otworzyć. Później było już tylko gorzej. Z dnia na dzień skóra na powiekach i pod oczami stawała się coraz bardziej sucha.
Stosowałam różne kremy nawilżające. Sięgnęłam nawet po słynnego tłuściocha - mowa o niebieskim kremie Nivea, dobrym podobno na wszystko :) Niestety nie poskutkowało. Zdecydowałam się więc na posmarowanie skóry świeżym aloesem. Zraniłam biedną roślinkę i odcięłam jej jednego liścia, z którego wycisnęłam sok i nałożyłam na wysuszone miejsca. Piekło niesamowicie, a rano skóra była bez zmian... Sprawa stawała się coraz bardziej poważna. Skóra wręcz bolała, a oczy były bardzo zmęczone. Doszło do takiego wysuszenia, że pojawiło się coś na kształt zmarszczek. Mimo moich 19 lat, moja skóra pod oczami wyglądała na jakieś 70... Ciężko w to uwierzyć. Sama nie dowierzałam patrząc w lustro. Widziałam w nim wysuszoną na wiór, pomarszczoną skórę. Po wypróbowaniu wszystkich możliwych kremów jakie posiadam, przypomniałam sobie o maseczce Lirene, którą nabyłam podczas promocji w Biedronce za mniej niż 2 zł.
Jako maseczka samowchłaniająca ten produkt sprawdził się super, więc dlaczego nie zastosować jej jako krem? Tak też zrobiłam. Aplikowałam maseczkę jako krem na powieki i pod oczy rano i wieczorem przez 2 dni. Czemu tak krótko? Ponieważ dłużej nie musiałam :) Ku mojemu zaskoczeniu skóra wróciła do normalności, przesuszenie i zmarszczki nim spowodowane zniknęły. Znów mogłam cieszyć się gładkością, ale przede wszystkim tym, że nie odczuwałam już żadnego bólu i dyskomfortu. Maseczka mega nawilżyła skórę i od kilku dni mam spokój. Nie wiem czym był spowodowany ten zły stan skóry. Może jakąś alergią, pyłki? Nie mam pojęcia. Na szczęście wszystko już się uspokoiło i unormowało.
OD PRODUCENTA:
"Maseczka o aksamitnej konsystencji aktywuje proces intensywnego nawodnienia w głębokich warstwach skóry oraz trwale stabilizuje poziom wody w komórkach. Połączenie wiśni z Barbados oraz Glucamu i Alantoiny, wpływa na błyskawiczną i odczuwalną poprawę jędrności i elastyczności naskórka. Maseczka odbudowuje warstwę hydrolipidową, chroniąc skórę przed odwodnieniem i przed działaniem czynników zewnętrznych. Skóra twarzy po niezwykle przyjemnym zabiegu z maseczką jest dogłębnie nawilżona, promienna i odświeżona."
SKŁAD
(mimo parafiny w składzie, produkt nie zapychał mi skóry)
Jeśli w przyszłości będę się zmagać z bardziej niż przeciętnym wysuszeniem skóry, już wiem po jaki produkt sięgnąć i Wam również bardzo go polecam! :)
świetne rozwiązanie :)
OdpowiedzUsuńZakupię przy okazji, zwłaszcza że cena zachęca :)
OdpowiedzUsuńDokładnie :) W promocji kosztuje poniżej 2 zł :)
UsuńTeż chętnie zapoznam się z tą maseczką, bo od czasu do czasu występują u mnie problemy z przesuszeniem policzków. :)
OdpowiedzUsuńDziękuję za zaproszenie, chętnie wezmę udział :)
OdpowiedzUsuńfajny produkt LIRENE ;)
OdpowiedzUsuńUżwywałam peelingu enzymatycznego lirene i nie sprawdził się, ciekawe jak by było z tą maseczką
OdpowiedzUsuńBardzo dobrze nawilża, ale dla mojej mieszanej cery średnio się sprawdza (skóra zaczyna się nadmiernie przetłuszczać w strefie T), więc stosuję na policzki:)
OdpowiedzUsuńNa przyszłość, jakby Ci się nie daj Boże znów coś takiego przydarzyło, to polecam spróbować 100% masła shea lub oleju arganowego:)
Super post. :) fajnie że są takie blogi.
OdpowiedzUsuń